Genialny film i najpiekniejsza scena pożegnania jaką kiedykolwiek widziałam. Pożegnanie bez słów, bo przecież Susan nie powiedziała żegnaj Tato. William wiedział, że zostały mu już tylko minuty i wiedział jak wiele chciałby w tym momencie powiedzieć córkom. Susan wg mnie wiedziała bądź domyślała się o co chodzi w całej historii z Joe, miała jednak nadzieje, że się myli. Bała się śmierci i Joe to widział, bała się że utraci ukachanego ojca. Żegnali się nie mówiąc ani słowa o tym że William umrze. Powiedzieli sobie nawzajem, że się kochają i zatańczyli. William chciał żeby w pamięci jego córki pozostał obraz ojca, który się śmieje a nie płacze i żali nad swoim losem. A na całą tą scenę patrzyła śmierć, która przeżyła wszystko co chciała. Poczuła co to emocje i uczucia. Poznała gniew, złość, litość, żal, miłość, namiętność, podniecenie, pocieche z masła orzechowego :), a w ostatniej scenie obserwując wspaniałego człowieka jak tańczy z córką i w ten sposób się z nią żegna, Joe poczuł wzruszenie tak głębokie, ze popłynęły mu łzy. Ciężko jest się żegnać z ukochanymi ludźmi jak powiedział William ale on zrobił to cudownie.